.

MENU - eiwie.pl.tl

 
  O MOIM PISANIU...oraz wiadmości troską pisane
  PARABOLE
  LIRYCZNIE
  Z PRZYMRUŻENIEM OKA
  CYTATY
  POLACY I NIE TYLKO
  KOCHANIE
  PODOBNIE WIDZIANE...
  POLECANA LEKTURA

M o j e ULUBIONE i POLECANE STRONY: TADEUSZ ISAKOWICZ; TV, Radio; ARCANA : iwona; FOTOJERZY;RYBIŃSKI, WILDSTEIN,; JOANNA ;NIEZALEŻNA ;ZAYAZD-L.Makowiecki ; Salon24 ;J.PIETRZAK ; wPolityce ;Wojciech WENCEL ;FRONDA ;A.Ścios ;Cichocki, Gawin, Karłowicz;TV TRWAM;

PARABOLE

Przypowieści, opowiadania... 

       SŁOWO WSTĘPNE.

        Przypowieść, czyli parabola, to forma literacka, która mnie zawsze fascynowała, głównie za sprawą Mistrza tego gatunku- Jezusa z Nazaretu.
W oczywisty sposób mój podziw jest, nade wszystko, spowodowany istotą treści tychże, jednak nie tylko. Zachwyca mnie bowiem sama forma, w swojej prostej narracji, niejako kontrastująca z doniosłością przekazu, co w konsekwencji daje świetny efekt w odbiorze. W tej formie zapisu przecież oto głównie chodzi, nie zaś o czysto warsztatowe, estetyczne wrażenia(jak sadzę).
Zadaniem przypowieści jest przekazywanie prawd uniwersalnych, a więc historii z morałami. Kiedyś bywały częściej inspiracją dla pisarzy i poetów, nawet samego Adama Mickiewicza.
Od dawna nie znam w kraju osoby piszącej o istotnych kwestiach, w ten uproszczony sposób, który może mieć sporą szansę na obustronny sukces. Bowiem ciągle, niestety, jesteśmy niepoprawni i stąd od wieków, istnieje zapotrzebowanie na te same bądź podobne nauki. Tym bardziej obecnie, bo każda epoka ma nieco inny język wypowiedzi. Wiekszość prawd, zawarta w tak zwięzłych stylach jak przypowieści, satyry czy bajki, jest stworzona przez dawnych pisarzy, a więc językiem zbyt  archaicznym dla współczesnych. To właśnie, jak spostrzegłam, jest dużą barierą dla młodego pokolenia w zrozumieniu ich treści.
Ktoś powie- banał i nie warto zajmować się pospolitymi sprawami.  W takim, razie po co zajmować się ludzkim bytem, banałem jest nasze życie  ze schematyzmem, zwyczajnością, tuzinkowe i przyziemne. W moim przekonaniu, od tego należy zacząć ubogacanie osobowości. Nie ma innej drogi doskonalenia, tylko od podstaw, od abecadła  etyki czy jak inni wolą ,od dekalogu. W dzisiejszym XXI wieku, przy widocznych efektach komercjalizmu i ateizacji nie warto rezygnować z przypominania o, przecież ponadczasowych, wartościach. Przeciwstawić konsumpcjonizm urokom  szlachetności, przypominać o lojalności w przyjaźni, wierności w małżeństwie, o dobroci czy wielkoduszności, ale także o bezcennej wolności, o domu naszym- Polsce... Warto więc  dotrzeć do tych nieprzygotowanych intelektualnie, nie należy pozostawiać ich jedynie  w świecie powieści romansowych, taśmowych seriali, "tańców z gwiazdami", "big brotherów" itp. Wprawdzie wiele się zmieniło od czasów Henryka Sienkiewicza i skali oddziaływania samej literatury, ale trudno zgodzić się z ambitnym pisarstwem ściśle elitarnym, dostępnym jedynie wytrawnemu czytelnikowi, w rodzaju intelektualista- dla intelektualistów.
Tymczasem, już widać pierwsze negatywne efekty oddziaływania  masowych
produkcji z fałszywymi treściami szeroko pojętej komercji, które sprzyjają degradacji społeczeństwa w sferze kultury i etyki."
Tak więc zakładając, iż współczesne przypowieści traktowałyby interesująco o aktualnych problemach, to zarówno autor, jak i odbiorcy wynieśliby z tego pożytek.
W moim przypadku, osiągnięciem będzie uznanie najbliższych, a gdyby się znalazł choć jeden spoza tego grona, co by pochwalił albo tylko się zadumał, będę uszczęśliwiona.

                             *  *  *
   Póki
            marzymy
   pragniemy tęsknimy
   wybaczamy cierpimy...
   JESTEŚMY
   my-
ziarna w Kosmosie posiane

   
   Jak
            marzymy
   pragniemy tęsknimy
   wybaczamy cierpimy...
   TAKIMI JESTEŚMY
   my-
niepowtarzalne istoty
   


                  

                           
I.


…Odpowiadając na twoje pytania o sens istnienia,
opowiem ci o tamtych dwojgu, z pewnego parku.


Oto młoda para zmierza by usiąść w parku na trawie.
To czas wakacji, upalny dzień, więc on troskliwie szuka cienia,
wiedząc, że wymaga tego jej skóra, wrażliwa na słońce.
Ona z uśmiechem dziękuje, bo jego staranie docenia…
Kiedy później, w tym samym parku, ujrzysz ich dwoje,
właściwie duży parasol, w czas którejś słotnej jesienni,
a pod nim dwie pary nóg i bardziej się domyślasz,
niż możesz dojrzeć, że on walcząc, z wiatrem się mocuje.
Trzyma nad nią parasol, jak tarczę chroniącą od złego,
jednocześnie drugim ramieniem podtrzymuje jej talię,
więc ona stąpa lekko, by nie być ciężarem dla niego…
A kiedy w tym parku, po latach, gdzieś w pełni wiosny,
zamiast tamtego siłacza i gibkiej dziewczyny ujrzysz,
na jednej z ławeczek, siwego starca i drobną staruszkę,
co jak przed laty w niego wpatrzona, dziękczynnie uśmiechnięta,
przytulona do jego boku głaszcze pomarszczoną dłoń,
która niestrudzenie, przez te wiosny, lata, zimy i jesienie,
była jej niezawodną podporą ,siłą, wsparciem…
Więc przystań i popatrz na tych dwoje zwyczajnych,
a przecież jakby nadzwyczajnych w swoim bycie
i nie pytaj o sens, i nie szukaj go w wielkich rzeczach,
tylko zwyczajnie bądź- podporą, siłą, wsparciem…
staraj się i nie zwlekaj, czasu coraz mniej …

                     *
                     II.

…Pytasz o wiarę, bo wątpisz…,
„Po co komu wiara w świecie cywilizacji i postępu XXIw. ?”
- Opowiem ci prawdziwą historię.

Te drzwi, przed chwilą, zamknął za sobą pewien człowiek.
Kiedy rano wychodził, był mało podobny do obecnie powracającego.
Wcześniej, jak zwykle wyprostowany, pewny, ubrany gustownie,
teraz jakby zmalał, pochylił się, skurczył i poszarzał.
Gdybyś w tej chwili otworzył tamte drzwi, ujrzałbyś skulonego,
w głębi fotela, ciągle jeszcze w płaszczu, zastygłego
i odrętwiałego, z przeraźliwą bladością na twarzy.
Parę godzin temu, ów mężczyzna po starannej toalecie,
pełen energii, tymi samymi drzwiami, opuścił mieszkanie.
W jego pośpiechu można było dostrzec niecierpliwość
oczekiwania. W dynamice marszu był jakiś zapał,
jakby szedł- po nadzieję…

Teraz siedzi stężały w smutku,
może w niedowierzaniu niepojętej tragedii,
rozpaczliwie i bez dobrej wiadomości, po którą gorączkowo spieszył.
-Tak może wyglądać oblicze beznadziei.-
Niewątpliwie, to obraz człowiek zrozpaczonego…
Kiedy tak siedzi osłupiały, w półmrocznym już pokoju,
otwierają się drzwi, a w nich pojawia się nieduża postać
okolona niepospolitą jasnością wokół głowy.
Kiedy się wyłoni z mroku, dojrzysz w aureoli białych włosów
dobrotliwie uśmiechniętą starszą panią i usłyszysz
jej wyrzuty, jednak pełen serdecznej troski…
Kiedy wrócił, dlaczego siedzi w płaszczu i że jej nie przywitał
jak zawsze po powrocie, gdzie tak długo chodził,
bo ona tu czeka na niego niecierpliwie, i z wiadomością…
Tu matka zaczyna opowiadać, że jakiś czas temu,
odebrała telefon w jego gabinecie, bo dzwonił tak natarczywie.
Jakaś miła i przejęta osoba tłumaczyła, że zaszła pomyłka.
Ktoś błędnie dołączył cudzy opis do jego rentgenowskiego zdjęcia,
że przepraszają, bo to z nawału zajęć czy z przepracowania
i proszą, by ona uspokoiła syna, bo w jego płucach nie ma guza…
… W trakcie tych paru minut sylwetka mężczyzny- ożyła,
powracał do rzeczywistości i już z wielką ulgą przytulił się do matki.
Kiedy wreszcie odzyskał mowę, zaczął opowiadać co się z nim działo
od chwili, gdy przeczytał diagnozę-wyrocznię o rzekomej chorobie.

Mówił, że najbardziej się bał, nie o siebie, lecz o nią, o matkę.
Wiedział, że jego choroba byłaby największym okrucieństwem
właśnie dla niej i ta dojmującą myśl była mu nie do zniesienia.
Jednocześnie po raz pierwszy w życiu otrzymał niewykonalne zadanie,
on wykładowca, wprawiony w przemawianiu, retoryk,
nie mógł znaleźć słów, którymi mógłby jej o tym powiedzieć…
Podczas gdy syn mówił, na dobrodusznej twarzy matki pojawiło się,
dobrze mu znane, szczere zdziwienie i cień wyrzutu, więc zamilkł.
Gdybyś mógł wtedy przysłuchać się ich rozmowie,
usłyszałbyś jeszcze spokojne, ale dobitne słowa kobiety.
Matka z niekłamanym zaskoczeniem pytała syna , jak mógł tak rozpaczać?,
Tłumaczyła, jak kiedyś przed szkolnymi klasówkami, że musi być dobrze,
bo jej synowi nie może przytrafić się żadne nieszczęście…
Z pewnością, podobną tej, z którą uczyła go tabliczki mnożenia,
że dwa razy dwa to cztery, zacytowała: ”proście, a będzie wam dane”.
Przecież ona mu to wymodliła i teraz też, kiedy tak długo nie wracał,
chwyciła różaniec i upraszała, żeby powrócił zdrowy i bezpieczny…

Na tym kończy się epizod, zaledwie paru godzin życia tamtego mężczyzny.
Jeżeli w nim nie znalazłeś odpowiedzi, to udaj się na Jasną Górę,
przypadkowego dnia, tam zawsze tłumnie i zapytaj pielgrzymów,
czy wiara w XXI wieku, jest lub winna być, przeżytkiem?
A może nie będziesz musiał pytać, kiedy znajdziesz się w kaplicy
uważnie obserwuj twarze zatopionych w modlitwie…

Jednak aby dopełnić tę najprawdziwszą historię przypomnę ci,
że poza dwojgiem bohaterów, w tym zdarzeniu jest jeszcze trzeci,
postać- nie wymieniona wprost i nie nazwana.
To człowiek, o którym nie mogła zapomnieć matka naszego bohatera.
Nieznany chory na raka, który miał jedynie tyle chwil radości,
co jej syn smutku…
Tak oto, niezgłębionym zrządzeniem losu,
tamten poważnie chory człowiek, choć tego nieświadom,
od pewnej matki,
otrzymał niebywały podarunek,
- modlitwę o wyleczenie.

                             *
                            III.

W związku z II przypowieścią przypomniałam sobie pewne pytanie.
„ Co jest modlitwą? Czy modleniem jest „klepanie” pacierzy?”
-pyta internauta o ksywce: cogito-edi.

…Wśród wielu odpowiedzi, które udzielono cogito-ediemu,
były żarciki mało śmieszne i takie jeszcze… mniej, niż mało zabawne
(co mogą wprawiać w osłupienie zarówno treścią, jak i językiem).
Było też nieco mądrości iście naukowych, widać pisanych ręką fachowców.
Nie jestem pewna czy internautę satysfakcjonowały takie odpowiedzi ?
Drogi myślący-…edi, wszak ten nie błądzi, kto pyta,
więc nie zaprzestawaj pytać, kiedyś dostaniesz słuszną odpowiedź.
Tymczasem spróbuję rozważyć Twój problem, inaczej niż tamci forowicze.

Ujmując rzecz zwięźle i prosto(jak być powinno w przypowieści),
to z modlitwą jest podobnie, jak z łączami komputerów z Internetem.
Takie połączenia można uzyskać wykorzystując rozmaite technologie,
jakieś modemy, łącza satelitarne itp.
Modlitwa, to też łącze, tylko nas z Niebem…
i mniej istotna jest jej forma.
Myślę, że w modlitwie, podobnie jak w każdym działaniu,
najważniejsze są intencje…
Ośmielam się twierdzić, że modlitwą jest zarówno powszednie „Ojcze nasz”,
jak pospolita bądź niepospolita rozmowa z Bogiem.
Obok intencji w takiej rozmowie istotny jest stopień szczerości,
bowiem wszelkie łgarstwa, pokrętne wywody, fałszywe pytania,
nie mogą przynieść spodziewanego skutku.
Przecież, modląc się chcemy „się wygadać” i nade wszystko, o coś prosimy…
Jednocześnie nie bój się pochwalić Stwórcę ( za to czy za tamto) albo tylko westchnąć:
"sorry, ale fajnie, że Jesteś, bo przynajmniej mam z Kim pogadać..."
W końcu bywa, że na co dzień schlebiamy, dla własnych korzyści ludziom,
którzy nie bardzo na to zasługują( np. podlizujemy się szefowi w pracy).
Więc kolego internauto, w cichości duszy powiedz wszystko,
co kryje się w Twoim wnętrzu, co Cię uwiera,
( bez sciemy i bajeranckich słówek).
Wtedy każdą taką rozmowę będziesz mógł zakończyć-
pewnikiem: AMEN ! 

                                  
  *
                                   
                        
                                   IV.

- Dedykuję Jerzemu, za bezinteresowną pomc.-


Nie oceniaj na podstawie pozorów i nie odtrącaj nikogo pochopnie.

Znam historię pewnego człowieka, kiedyś zdolnego ucznia i studenta,
który z wyróżnieniem ukończył naukę, wkrótce dał się poznać
jako operatywny pracownik. Szybko awansował i jeszcze w młodym wieku,
został jednym z trzech ważnych dyrektorów dużej firmy.
Praca pochłaniała go niemal całkowicie, znajdował jedynie trochę czasu,
w późne sobotnie wieczory, kiedy udzielał się towarzysko.
Od chwili, gdy szybko awansował, powiększyło się grono jego
przyjaciół, z których większość głośno podziwiała go za
zdolności, pomysłowość, pionierskie innowacje itp. Wśród pracowników byli tacy,
których zapraszano na wszystkie spotkania i osobiste uroczystości,
ale było też dwóch może trzech, którzy z różnych powodów
nie byli tam chętnie widywani. Właśnie wśród tych, znajdował się
najdawniejszy kolega naszego bohatera, z którym znali się
jeszcze z liceum i wspólnego zamieszkiwania w jednej miejscowości.
Potem studiowali na tej samej uczelni, chociaż na różnych kierunkach,
stąd ich kontakty były sporadyczne. Później los ponownie ich zbliżył przez
zatrudnienie w tym samym zakładzie. Jednak tylko jeden z nich szybko
awansował nie interesując się życiem kolegi znanego, jeszcze w czasach szkolnych,
ze spokojnego charakteru, a być może nieśmiałości.
Mijały lata i nasz bohater niezmiennie prowadził podobny tryb życia,
nie znajdując czasu na założenie rodziny, a nawet na dłuższy urlop.
Oczywiście osiągnął pewne istotne dobra materialne, kupił dom z ogrodem,
był posiadaczem drogiego sportowego samochodu i jakiegoś zasobniejszego
konta bankowego. Żyjąc nadal w takim stylu, zbliżył się do czterdziestki.
W stałym i licznym gronie współpracowników już planowano huczne uczczenie
rocznicy urodzin kolegi- szefa.
Wtedy właśnie nastąpił nagły i całkowity zwrot w jego życiu.
Owego ranka wstał jak zwykle, po czym raptownie osunął się na podłogę.
Już wcześniej czuł pierwsze symptomy choroby,
jednak przypisywał je chwilowemu przemęczeniu pracą.
Po wszechstronnych badaniach szpitalnych lekarze postawili diagnozę:
„stwardnienie rozsiane”.
Początkowo, do szpitala wpadali przyjaciele i pracownicy, jakoś
od momentu identyfikacji choroby nikt się już nie pojawiał.
Chorego człowieka nachodziły straszne myśli, teraz miał dużo czasu,
żeby przemyśleć swoje dotychczasowe życie. Przez lekarzy
został uświadomiony jak ciężką, do końca nie poznaną i ciągle jeszcze
nieuleczalną chorobą jest stwardnienie rozsiane. Jego leczenie polega
na spowalnianiu choroby, która choć nie jest śmiertelna, to jednak dramatycznie uciążliwa.
Gdy zrozumiał, że w tej sytuacji będzie zdany na cudzą pomoc, był bliski załamania.
Nie posiadał własnej rodziny, a z dalszymi krewnymi nie utrzymywał kontaktów.
Kiedy tak rozpamiętywał i żałował zmarnowanych w samotności lat,
przy jego szpitalnym łóżku pojawił się zapomniany, szkolny kolega.
Szybko się okazało, że był wyjątkowo dobrze poinformowany o aktualnym
stanie chorego i jego samotnym trybie życia. Ten spokojny człowiek, nagle wykazał się niebywałą energią. Natychmiast przejął na siebie wszelkie formalności związane z wypisem szpitalnym i sprawnie zorganizował choremu domową opiekę oraz rehabilitację. Potem systematycznie odwiedzał kolegę, a z czasem przedstawił mu swoja rodzinę, żonę i syna, którzy wkrótce stali się jakby jego własną, bliską rodziną.

W istocie jest to historia o ludziach wyrachowanych i bezinteresownie pomocnych.
Te dwie kwestie: fałszywa przyjaźń i jej antyteza- ludzka szlachetność,
ustawicznie frapowały człowieka na przestrzeni dziejów.

Historię o szlachetnym człowieku znajdziesz już u Jezusa w przypowieści
o miłosiernym Samarytaninie. Temat fałszywej przyjaźni poruszało wielu, m.in.
nasz poeta doby Oświecenia, biskup hr. I. Krasicki, o tragedii zająca, w bajce ”Przyjaciele”, potem wieszcz A. Mickiewicz, w wierszu pod takim samym tytułem, twórca słynnego „przysłowia niedźwiedziego”, tylko każdy w innym stylu i języku swojej epoki.

Najsmutniejsze jest to, że do dziś, niezmiennie, szlachetność charakteru i prawdziwego przyjaciela poznajemy najlepiej w chwili osobistego kryzysu, który jednocześnie jest samoistnym i najbardziej suwerennym testem tychże; ludzkiej szlachetności i przyjaźni.
 


                                  @@@

             Historia pewnego głosu

 

… Na bankiet weszłam nieco spóźniona,

w  holu było już tłoczno i gwarno,

goście stali rozproszeni w niewielkich grupach.

Tylko nielicznym udało się zasiąść na dwóch niedużych kanapach.

Wśród przybyłych krążyły tace przekąsek i szklanek z napojami,

jakby same płynęły nad głowami falującego zgromadzenia…

I czy to za przyczyną złudnego oświetlenia,

iluzorycznie mylącego oczy, czy odurzona zapachami,

(mieszaniny perfum z wonią kawy i alkoholu),

być może, osaczona gwarem o różnorodnej tonacji,

sala wydała mi się- nierzeczywista.

Jak odległe istnienie- między snem, a jawą,

albo spektakl oglądany z zewnątrz 

czy jakaś scena wyjęta z filmowej fantazji Felliniego…

…Niewątpliwie pozostawałam pod wpływem mirażu

i pewnie dlatego nie zauważyłam

przybycia postaci, która teraz absorbowała

większość zaproszonych.

W centrum holu zrobiło się tłoczno

i nie można było dojrzeć osoby,

jednak z samego środka tłumu

wyraźnie dobiegał jej głos...

Cóż to był za głos!

Wyróżniał się w zbiorowisku,

dźwięczał harmonijnie,

o barwie zniewalająco czystego barytonu.

Z niebywałą przyjemnością łowiłam pojedyncze słowa,

nie dla treści, a dla samego ich brzmienia,

(co wcześniej zdarzało mi się jedynie słuchając śpiewu samych mistrzów).

Głos bez wysiłku górował nad pozostałymi

i w widoczny sposób urzekał słuchaczy.

Jednak dla mnie był wciąż tylko głosem,

bowiem samą postać, skutecznie przed moim wzrokiem

i jakby umyślnie, szczelnie osłaniał tłum.

Wreszcie zniecierpliwiona zagadnęłam przechodzącą osobę,

-kim jest przemawiający bohater?

Z niedbale rzuconej odpowiedzi zdołałam tylko usłyszeć:

„…dusza towarzystwa”.

- Opuściłam przyjęcie przepełniona pięknym dźwiękiem tamtego głosu,

pozostając przez dłuższy czas pod jego urokiem,

jednocześnie oszołomiona tajemniczością zdarzenia…

Potem zadawałam sobie pytania kim jest ów mężczyzna

czy jego wizerunek, został obdarzony urodą podobną głosowi?

Jednocześnie wyobraźnia podpowiadała, że szlachetność wnętrza

tego człowieka powinna dorównywać zniewalającej wymowie.

 

…Wiele miesięcy później od tamtego rautu,

zmęczona zakupami,

wstąpiłam do najbliższego baru.

O tej porze było tam już zbyt gwarno,

więc pospiesznie krzepiłam się kawą,

gdy nagle,…za moimi plecami, usłyszałam ten głos…

Ręka z filiżanką zastygła w bezruchu,

mimowolnie, nadzwyczaj skupiona,

uruchomiłam jedyny w tej chwili potrzebny, zmysł słuchu…

Rozpoznałam nieomylnie,

wiedziałam, że kiedykolwiek go usłyszę,

zawsze wyłowię spośród innych.

Instynktownie nadsłuchiwałam rozmowy,

właściwie monologu, kierowanego, jak można się domyśleć,

do kelnera, który miał być (i powinien być) jedynym słuchaczem,

wciąż dla mnie, zagadkowego głosu.

Teraz brzmiącego wyraźnie protekcjonalnie,

nawet z akcentami sarkazmu, co wiązało się z istotą tyrady.

Powstał nieznośny dysonans między czystością samego dźwięku,

a jego sztucznym tonem oraz narracją.

Moja świadomość nie mogła zignorować narastającego fałszu.

Głos zarzucał zbyt wolną obsługę jego osoby, pouczał, upominał,

a nadto, ociągając się z zapłatą, szczegółowo analizował rachunek.

Natychmiast pożałowałam, że byłam świadkiem tej sceny.

Pamięć podsunęła zasłyszany na przyjęciu epitet: ”dusza towarzystwa”,

który teraz zabrzmiał mi jakoś prześmiewczo,

jak „efekciarz” albo „pyszałek”…

Przez dłuższą chwilę zmagałam się z potrzebą przyjrzenia się osobie.

Kiedy wreszcie zdecydowana odwróciłam głowę,

ujrzałam jedynie plecy, zmierzającego już do wyjścia,

człowieka średniego wzrostu, w pomiętym garniturze,

siwiejącego, z wyraźnym już kółkiem łysiny na czubku głowy…i tyle.

W miejsce niedawnego podziwu wkradło się rozczarowanie

i chyba - nieco współczucia dla „duszy towarzystwa”.

Od tamtej chwili, jednego byłam zupełnie pewna, że już nie pragnę

poznać bliżej owego pana.

Widocznie zagadkowy człowiek, dla mnie miał pozostać nieznajomym,

jak tłumy innych, codziennie spotykanych i mijanych przechodniów.

- Być może los oszczędził mi kolejnych rozczarowań…

 

CZAS środkowoeuropejski

 
   
POLECANE SZCZEGÓLNIE  
  Parabole - dla młodszego pokolenia Lirycznie - dla młodych duchem
OSTATNIO DODANE
NAGLE WIOSNĄ...-06.04.09
MĘŻCZYZNA KTÓREGO KOCHAM...27.05.09
P o w o d e m jesteś...02.06.09
Uśmiecham się do Ciebie Panie...04.06.09
BYŁA 05.06.09
Na Kresach 21.06.09
Refleksje na koniec lata 29.09.2009
Piątego października 05.10.2009
Mini opowiadanko o wrażliwości widzenia13.10.2009
Nie warto być łajdakiem16.10.2009
WYPRÓBUJ MNIE...05.11.2009
Myśli doświadczonego człowieka 13.11.2009
Diagnoza 26.11.2009 Marzenie na dobranoc 26.01.2010 CONSTANS 27.07.2010
 
KALENDARZ  
   
LICZNIK  
  Liczniki dla stron  
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja