O SPRAWACH OSTATECZNYCH, KOCHAJĄC, MOJE KRAJOBRAZY itp.
Sztuka
gdy
duch
słabnie
pojawia się
forma. -autor Charles Bukowski
Powyższą myśl H.Ch.Bukowskiego dedykuję zawodowym twórcom
* * *
"Panie, jam jest Dawid syn Izai,
Piastowy jestem syn.
Ty mi na sercu znak wypalisz
zasłucham się w Twój rym." autor: Karol Wojtyła
*UTWORY WŁASNE *
-Wrażliwość -
Pewien pan w restauracji, w przerwie (między zupą, a drugim daniem)
powiedział, że nie zna się na poezji.
Uczynił to wyznanie zwyczajnie, bez oznak emocji,
podobnie mógł stwierdzić, że nie zna się na „czymśtam”.
Zastanawiające, ale do tej pory nie przypuszczałam
że na poezji można się znać lub przeciwnie…
i jakie są (lub być mogą) tego konsekwencje?
Czy na poezji należy się znać jak na hydraulice,
elektryce bądź tym podobnym fachu?
Więc poruszona problemem czy znam się na poezji,
czy znać się należy, czy powinnam… (i co to w istocie oznacza?)
-prawdopodobnie zrobiłam "niemądrą" minę.
...Nic nie odpowiedziałam owemu panu,
jedynie, zaskakująco dla siebie samej,
mruknęłam bezsensowne: ”aha”- kończące jakby rozmowę o poezji…
(Zresztą nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez moje poetyczne deliberacje
ów , skądinąd uprzejmy pan, mógłby dostać niestrawności)
Odbiłam to sobie przy sztuce mięsa z buraczkami, którymi pan się zajadał, i wtedy
pomyślałam, że mój towarzysz w istocie jest znawcą prozy życia.
Oczywiście ( jedynie dla mnie) debata toczyła się nadal…
…Bo, proszę pana, żeby się znać, na tym czy owym, być tzw. specjalistą,
trzeba zaprząc do pracy rozum i… to wystarczy (roztrząsałam w myślach).
Jednakże do takiej poezji (jak podejrzewam) sam umysł, to za mało.
Trzeba pewnych emocji, gorączki i pasji…,
dozę wyrafinowania, czasem humoru,
słyszeć co niesłyszalne, widzieć co ukryte,
wydobyć z wnętrza i opowiedzieć porywająco (może lirycznie),
i utrwalić najcenniejsze z melodii duszy…
Pan rozumie, że nie mówię o poznawaniu?
Przywodzę jedynie pamięć o najbardziej człowieczej z ludzkich cech,
o – wrażliwości
Przyszłam do Ciebie…
przyszłam do Ciebie a mój cień padł do Twoich stóp
ponurym kształtem zgryzoty
nic nie przyniosłam poza tym co we mnie
-noszę zawsze w sobie
moje- niezbędne
poezję własną
i cudzą przygarniętą…
jeszcze ten ciężar na sercu
co nie zabija- a skutecznie gnębi
-Ty- Który potrafisz zważyć masę cienia
obliczyć wagę leżących na sercu kamieni
oszacować wielkość nieskończonych smutków
-przyszłam do Ciebie- oto moje brzemię
oceń czy pora na odsiecz
-przyszłam do Ciebie- z tym co we mnie…
#
Constans
Po latach ponownie ich spotkałam
-Co słychać ...
Trochę chorowali- postarzeli
-Dłuższe milczenie -
Rozmowa się nie klei ...
Raptem- w jego oczach poznaję-
To sam co dawniej- psie spojrzenie-
Nieme wyznanie oddania
Bezustannie adresowane do niej
I już wiem- u nich- po staremu ...
*
Nieśmiertelna
/Epitafium/
…a kiedy wezwana przed Tobą stanę
w niebytu ostatecznej chwili
wstydliwie świadoma popełniania
odarta z człowieczeństwa pozorów
bez zbędnego balastu ciała
niematerialna- bezosobowa
ufnością skruchy ośmielana
obnażona do nagiej prawdy
teraz najbardziej bogobojna
przejrzysta dla Twego wzroku
w samej istocie jestestwa
duszą Ci będę na wskroś znaną
z Twojej przyczyny- nieśmiertelną
*
W dniu urodzin- mojej Mamy, 29.09.2009r.
-Refleksja na koniec lata-
… rozpędzoną gdzieś
w środku powszedniego dnia z natłokiem spraw
poraził nagle oślepiający blask
to słońce z uporem domagało się mojej uwagi
dziecinnie jak przy zabawie w berka
promienie dopadały mnie z rozmaitych stron
igrały na policzkach zaglądając prosto w oczy
po chwili już cała opromieniona
ogarnięta błogostanem ciepła- przestałam się spieszyć...
obok mnie balansowało pasemko woalu babiego lata
zaskoczona- jak zwykle- zbyt szybkim przemijaniem
przystanęłam pośrodku miejskiego skweru
w pobliżu na ławce siedział nieruchomo człowiek
samotny w łachmanach z twarzą skierowaną ku słońcu
jakby chłonął do wnętrza wychudłego ciała
resztki letniego ciepła- iluzoryczne zapasy tułaczy-
na jeszcze jedną jesień
na jeszcze jedną zimę...
xxx
Nagle wiosną...
Nagle wiosną wyczekujesz
dawnych wrażeń i zachwytów
wciąż przyspiesza twoje serce
na wspomnienie jej portretu
raptem stajesz porażony
podobizną jakiejś twarzy
jej głos - w tobie ocalony-
łowisz w głuszy- szepcie- gwarze...
Mężczyzna którego kocham...
Mężczyzna
którego kocham
lubi zielony
kolor moich oczu
i moje wiersze
rozkoszuje się smakiem czereśni
upaja zapachem siana
wygrzewa jak kot na słońcu
latem wędruje po rozpalonej ziemi
gromadzi w sobie bogactwo pejzaży
co zniewalają do powrotów
na górskie zbocza i polne drogi...
Kobieta
którą kocha
lubi truskawki
i majowe wonności
każdej zimy tęskni za wiosną
i jej wszechobecnym zmartwychwstaniem
a potem niecierpliwie biegnie
na powitanie lata i chce je zatrzymać
więc dla niego więzi czereśnie w słoikach
zasusza bukiety kwiatów
uśmiecha się do małych dzieci i starych ludzi
niekiedy próbuje okiełznać wyobraźnię słowami...
Wypróbuj mnie …
Czy nie zbyt jednostajnie
i monotematycznie
poddawałeś mnie próbom
wodząc karkołomnymi drogami
nieraz stawiałeś pod ścianą
piętrzyłeś trudne zadania
przydzielałeś niechciane role
przyzwalałeś na mroczne smutki
boleści duszy i niemoce ciała…
- Wypróbuj mnie w radościach
z rozpromienionym wnętrzem
w szlachetności i miłosierdziu
Myśli spisane
doświadczonego...
Ufności dziecka potrzeba,
by trafnie oddzielić,
prawdę od fałszu, dobro od zła
i trzeba wiary w istnienie nieba.
Stroniąc od kłamców i gorszycieli
ujawniać oszustów nikczemne czyny,
obnażać szkodliwe- roztropnie,
czasu nie trwoniąc na banał.
Pointa:
Nie bądź pazerny, unikaj rutyny,
rozważnie posługuj się wiedzą.
Filantropem bądź dla przegranych,
lekarstwem- duszom zbolałych.
I nie oczekuj na tych, co dziękują,
bo ludzie, na dobro, nie znają wyceny.
Tylko zacni szlachetnym cię mianują,
z gwarancją ważności w niebieskie domeny.
Malarce- Joasi Kowalskiej
I. Mini opowiadanko:
o wrażliwości widzenia
Nie dostrzegł kloszarda przechodzeń bogaty
Głodnemu- staruszka oddała śniadanie
Gdzie inni widzieli tylko zwiędłe kwiaty
Joanna stworzyła dzieło- Przemijanie-
^^^
II. Mini opowiadanko:
o troskliwym synku
Długo samotna matka na syna czekała
Litościwy Pan Bóg nie był tak cierpliwy
Zabrał matkę sprzed okna -gdzie by dotąd stała-
Teraz grób odwiedza- syn wielce troskliwy
#
Uśmiecham się do Ciebie Panie...
Wszechmocny lubi rymy,
i rzeczy archaiczne,
więc chwalę to przywiązanie,
w mowie wiązanej, mój Panie.
Z podniebnych górskich szczytów
ujrzałam dzieło Stwórcy.
Za tamto oczarowanie
hosanna, Tobie Panie!
Poznałam los rodzicielki,
wiem wszystko o trwogach matek.
Za wielkie me zatroskanie
dziękuję mądrości Twej Panie.
Nie oszczędziłeś mi Boże
goryczy, łez, cierpienia…
Za cenne doświadczanie,
kłaniam się Tobie Panie.
By równowagę zachować,
pomoc dostałam nie jedną…
Za żart, radość i pocieszanie
uśmiecham się do Ciebie Panie…
#
Do poety…
Och- proszę szanownego pana…
W pana poezji jest tyle poezji…
Uniosłam się- pofrunęłam
Admirowałam pana krajobrazy
Nad tamtym miastem pikowałam
W jaskółczym tańcu z figurami
Siadłam pomilczeć na wieży kościoła
Ujrzałam motyla- pana oczami
Do tamtej sosny skroń przytuliłam
Urzeczona barw wirowaniem
Uwiedziona wód migotaniem
Subtelnie ulotna- obłokom podobna
Skąpana w zapachach majowych
- Bzowo-różano-czeremchowa -
W welonie z mgieł w brylantach rosy
W zwiewnie niebiańskiej sukience
Wypatrująca żarliwie górnolotnego spotkania
Na tajnych szlakach- nielicznym wskazanych
W podniebnych rejonach- poetycznego szybowania...
…Bo w Pańskiej poezji jest t y l e poezji…
Pan X
…zapewniałeś o miłości, możliwe- kochałeś, jak nieraz, wcześniej…
gdybyś kochał, dojmująco i jedynie, bez słów bym to wiedziała…
przecież od dawna noszę rysopis, we mnie zakochanego, pana X,
wystarczy żeby spojrzał, przysiadł obok i pomilczelibyśmy razem
do nieskończoności zapatrzeni, oniemiali, bez balastów materii.
-My- nieustająco w teraźniejszości i bez dwóch zbędnych czasów,
bo miniony nazbyt obciążający, nieznany- zapowiedzią niepewności.
I tak byśmy trwali - pan X i ja, ja i pan X….
Jest...
Jest śmiech co ciszy istotę fałszuje
jest krzyk co mąci dozgonną żałobę
jest słowo co spokój burzy
jest tęsknota co nie ma końca
jest myśl która zadręcza
jest miłość co odchodzi
jest płacz już nadaremny
jest żal dalece spóźniony
jest milczenie które obraża
jest gorycz samotności
jest pocałunek co zdradę obnaża ...
* * *
Mojej Bognie-Marii w Kanadzie
Owocowanie
…Minął kolejny 3 Maj
sporo ich było w moim życiu
-nawet za dużo niż bym chciała…
Przemijamy a z nami wszystkie maje
i wszystko co było ich treścią
-niepodważalny pewnik od zarania bytu-
Wisława- Noblistka- z myślą o Ojczyźnie
napisała:” Codziennie mocniej w ciebie wrastam…”
i arbitralnie: ” Można nie kochać cię - i żyć,
ale nie można owocować.”
Nie przypominam sobie u poetki
równie kategorycznych orzeczeń
i przywłaszczam sobie pryncypialne: „ nie można”
- więc jesteśmy już dwie
co definitywnie by nie mogły…
i czy to pod wpływem majowego Święta
czy żalu do siebie samej doszukując się winy
- może jednak czegoś nie dopełniłam
lub przeciwnie - zbyt liberalnie
aprobowałam nazbyt przychylnie
i mam za swoje- żałość i tęsknotę
do córeczki emigrantki co za oceanem
udowadnia poetkom – własną tezę
że bez „wrastania” i z daleka- też można owocować…
Iwonko, to dla Ciebie!
Zapach beztroski
Nieoczekiwanie sfrunął do moich nozdrzy
dawno zapomniany- jednak kojący- aromat
pamięć natychmiast przeszukuje stare pliki
i jest- to zapach dzieciństwa -
woń powietrza wokół rodzinnego domu
gdzie trawniki otaczano krzewami dzikich róż
-więc to tak pachniała idylla i beztroska…
Jednocześnie wzrok penetruje krajobraz
-szuka potwierdzenia znaleziska-
i nagle wśród wyschniętych chaszczy
wyłania się nieduży krzak
z amarantowymi kwiatami
stoję- patrzę- wdycham- i wdycham…
aż dzika róża przyłapuje mnie na błogim uśmiechu
który mimowolnie zastygł na moich ustach
Smutek
Jak pusty dom bez mieszkańców martwy
Jak nieukojony żal po bliskim zmarłym
Jak znak starości na młodej wczoraj twarzy
Jak zadręczanie kiedyś popełnionym grzechem
Taki smutek- ten sam co i w tobie jak piętno
-brzemienna pamiątka życiowego błędu...
Widok z mojego okna
…majaczy pierwsza myśl- to przebudzenie- już nie śpię
otwieram oczy- poznaję przedmioty- więc ciągle tu jestem
wstaję- niezmiennie powtarzam ranne czynności
witam kolejny świt unosząc okienną zasłonę
napawam oczy znajomym obrazem
penetruję horyzont z wieżą jasnego kościoła
zatrzymuję wzrok na jej srebrnoszarym krzyżu
gdzie pośrodku na samym jego wierzchołku
tuż nad głową niewidzialnego Jezusa
przesiaduje ostentacyjnie równie szary ptak
oto niemal stały obraz zamknięty ramami mojego okna
jednak z konsekwentnie igrającym tłem w coraz innych barwach
to codzienny podarunek od kapryśnej zmienności nieba
-aż z nagła- sielankowość scenerii zakłóca natrętna myśl…
że tamten ptak dostrzega więcej- z wysokości krzyża…
Okaleczona
…bywało- z nagła zatrząsł się w posadach
a miał być jak dogmat więc- niepodważalny
świat budowany na fundamentalnych zasadach
rozpadł się- wbrew zasadzie- jak budynek marny
i beznadziejnie szukasz ratunku od sprawcy
naraz odkrywasz Judasza co zdarł maskę z twarzy
dostrzegasz obcą nicość- tu nie masz wybawcy
nie cofniesz niczego- ten cud się nie zdarzy
i znów- jak w przysłowiu- desperacko szalona
chwytasz się brzytwy- nie tonąc- żyjesz- okaleczona…
Tęskniąc do świąt.
… znowu słota, ponuro, więc wzdychasz do kolejnego Bożego Narodzenia,
a od samego nazwania robi się przytulniej i już majaczą zapamiętane obrazy;
dzieciątko Jezus z pełną stajenką zwierząt oraz, nade wszystko,
z sylwetką pochyloną nad żłóbkiem, z obliczem czułości i troski,
to Maria- objawione kompendium miłości wszystkich matek świata…
…tęskniącym za wiosenną odnową wyobraźnia podsuwa znajome widoki;
pierwszą zieleń, złocistość forsycji czy aksamit wierzbowych pąków,
to czas Wielkanocy ze zgoła innym obrazem Jezusa- mężczyzny,
z zastygłym wyrazem męki, leżącego bezwolnie na kolanach kobiety
co wtedy, stała się symbolem cierpienia wszystkich matek świata…
* * *
Dla Zosi Osłowskiej
Była...
Ktoś wspomniał- była atrakcyjna,
była ujmująco miła- przypominali,
...była jeszcze troskliwą matką, była...
i z wolna docierało do mnie słowo
-była..., była..., była...,
to właśnie wtedy odczułam bezmiar tragizmu
przypadkowo ukryty w lapidarnym-"była".
*
Pytamy, zgłębiamy…
…więc życie jest teatrem…, tylko dlaczego my wykonawcy i główni aktorzy,
mamy dalece ograniczony wpływ na scenariusz, i autora co dla nas tworzy?
Do jakiego stopnia decydujemy o własnym losie i czy on tylko nam się baje,
że wpływamy, stanowimy, orzekamy o czymś o kimś, czy to nam się zdaje?
Wielki Pisarzu ludzkich losów, zadaję pytania o kryteria obsady naszych ról…
Jaką się kierujesz miarą rozdając radość jednym, innym smutek, nędzę, ból ?
Jak pojąć wolną wolę, daną nam jednak restrykcyjnie, przecież z warunkami?
Czy osiągnięcia, sukcesy, dzieła myśli i rąk, są wyłącznie naszymi zasługami,
jak naszymi są arogancja, destrukcja, zdrada i niezliczone błędy oraz winy?
Czy słusznie czynimy, ganiąc za nasze niedostatki złą passę bądź losu drwiny?
Skąpo obdarowani, urągając głosimy:” nie ma sprawiedliwości na tym świecie”!
Czyśmy tylko marionetkami i odtwórcami w wielkim teatrze na małej planecie?
-Wtedy prawdziwie byliście-
…czy to możliwe, bo nie do uwierzenia…
że ci poważni panowie z dostojnie siwymi głowami
(z dorobkiem materialnym, może naukowym i nierzadko tuszy)
co na sympozjach bądź naradach, bez tremy, wygłaszają
(podobno istotne i niezbędne)
referaty naukowe, mądrości techniczne, liczbowe kalkulacje,
(itp. jakieś racje),
wszystko powściągliwie, w powadze niemal śmiertelnej
(dla odpowiedniej wizerunku kreacji)
bez emocjonalni, dystyngowani, są szefami, prezesami
(i innymi jeszcze „…ami”)
więc czy to do wiary, że niegdyś romantyczni- bywali poetami,
(wielcy grafomanii poezji miłosnej)
bezlitośni dla rymów, na skrawkach papieru ze szkolnych
zeszytów,
(o wzniosłych skojarzeniach:„na niebie - dla ciebie”…)
czy to ci sami, których wdziękiem był nagły rumieniec i blednięcie
(nad czym uroczo, z braku doświadczenia, nie panowali)
albo wymowne oniemienie przy niespodzianej wymianie spojrzeń
(z tą jedyną)
czy jeszcze tańczą i czy potrafią przy tym zniewalająco
dygotać na ciele,
(jak z nią, na szkolnych potańcówkach)
czy niepewni potrafią jeszcze pytać gorejącymi źrenicami,
(pełnymi wyznań, jeszcze nie zaprawieni w gadulstwie)
czy bliscy omdlenia i czy drżą im ręce przy powitaniu
(po dotknięciu jej ręki)
o, poważni panowie- czy nie sądzicie, że wtedy prawdziwie
byliście…
( nieskalani w prostocie, nienawykli w udawaniu…)
#
Z przykrością informuję, że serwis "stron" ponownie niedomaga! Poprawki na tej podstronie spowodowały utratę utworów, trudności z ich odzyskaniem i ponownym zamieszczeniem. Niesprawny nadal edytor wkleja niewłaściwe czcionki, formaty druku, odstępy między wierszami itp., co zniechęca i nad czym autorka może jedynie ubolewać... Przeprosiny należą się miłym Komentatorom tej podstrony, na razie, większość komentarzy istnieje w zapisie, poza stroną.
=============================================================================
Komentarz pochodzi od Donata, 17.04.2008 10:51:47:
Przpadkiem trafiłam na Pani stronę i jestem pod wielkim wrażeniem Pani tworczości.Dziękuję.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komentarz pochodzi od Adam, 10.06.2009 13:02:14:
Zaintrygowany wpisami na forum "Rzeczpospolitej" zajrzałem na Pani stronę i przez pierwsze pięć minut poczułem się zawstydzony, nagi, obuty w największej intymności. Zarumieniłem się. Poczytałem i dodałem tę stronę do moich ulubionych. Dzięki. Serdecznie pozdrawiam
Komentarz pochodzi od Roman, 21.04.2010 23:56:45:
Nie wiedzialem ze piszesz. Otworzylem Twoja strone i zaczalem czytac Twoja liryke. Bardzo mi sie podoba z powodu glebokich mysli. Szczegolnie nmoja uwage zwrocily utwory " O troskliwym synu i Usmiecha sie do Ciebie Panie. Serdecznie pozdrawiam z za oceanu. Roman kolega z Liceum *